Świątynia Frey - Miejsce Wytchnienia i Odpoczynku

Sir Keldorn

*nagle naszło go aby wejść do rzeki. Zdjął więc buty, podwinął spodnie i wszedł wstając w niej pokolana...Usmiechnął się przytym...Gdy już zmoczył nogi wyszedł na brzeg i idąc boso udał się do ogrodu..*

Frey

*przeszła przez mostek i podążyła na cmentarz. Cały czas gnała przed siebie, jakby ją goniło stado trolli*

Sir Keldorn

*doszedł do rzeki. Nie rozumiał dlaczego tak postępuje. Miał ochotę zawrócić i wyjechać. Lecz wiedział, że tego nie może zrobić*

Sir Keldorn

*podszedł trzymając Frey na rękach do rzeki i delikatnie pokropił jej twarz wodą* - Ocknij się Frey...

Frey

*jęknęła znowu i powoli otwarła oczy* - Co się stało... *zapytała cicho*

Sir Keldorn

- Zemdlałaś po tym jak wypowiedziałaś chyba zaklęcie i tutaj Cię przyniosłem....

Frey

*uśmiechnęła się do niego delikatnie* - Wybacz mi, jestem chyba jeszcze za słaba na takie ekscesy...

Sir Keldorn

*spojrzał na nią nie rozumiejąc co do niego mówi* -Jakie ekscesy Frey...

Frey

*uśmiechnęła się do niego znowu* - To nic takiego, tylko musiałam po prostu włożyć w to dużo siły astralnej i dlatego to omdlenie...

Sir Keldorn

- Dobrze to odpocznij trochę...*uśmiechnął się do niej*

Frey

- Więc mnie przytul mój Ogrze... *szepnęła cicho*

Sir Keldorn

*przytulił ją do siebie* - Prześpij się wówczas szybciej się wzmocnisz...- O której powinno się odbyć to nabożeństwo...*zapytał i spojrzał na nią*

Frey

- Już niedługo... *szepnęła i się w niego wtuliła* - Zostańmy tu momencik... *poprosiła*

Sir Keldorn

- Dobrze więc się prześpij...*przytulił ją mocniej do siebie i usiadł na kamieniu*

Frey

*mocno się w niego wtuliła i przymknęła lekko oczy*