Świątynia Frey - Miejsce Wytchnienia i Odpoczynku

Sir Keldorn

*Widząć, że traci przytomność i zaczyna upadać, szybkim ruchem, chwycił ją w tali i wziął na ręce, nie czekają ruszył biegiem do jej pokoju, po drodze krzycząc* - medyka, szybko medyka

Siringa

* Keldornie zabierz ją stąd do jej pokoju, ale szybko..* przyklękła przy siostrze* - Nie moze tu tak leżeć! Ani tym bardziej walczyć!

Sir Keldorn

Dobrze Siri - *zrobił tak jak mu powiedziała*

Ferin

* Stał w jednym miejscu, nie wiedząc na co jeszcze może się przydać...*

Frey

#nagle powietrze zawirowało i pojawiło się błękitne światło, które rozszerzało się, a w końcu utworzyło błękitne wrota. Po chwili przeszła przez nie Frey, a z jej rudych włosów spływała woda#

Jestem za polanie... *rzekła cicho i ruszyła do Świątyni*

Sir Keldorn

*Nagle znalazł się na polanie, w odległości około 60 metrów szła Frey, spływała z niego woda i był cały przemoczony*

Frey

*wbiegła radośnie na łąkę i delikatnie wyrzuciła ręce do boku. Stanęła na palcach i zaczęła wirować wokół własnej os, po chwili trawa zawirowała pod jej stopami, a ona uniosła się lekko nad ziemię. W tym momencie zaśmiała się radośnie nie otwierając jednak oczu. Jej palladyńskie umiejętności pozwalały jej na taniec nad ziemią. Zaczęła więc poruszać się delikatnie do przodu, co jakiś czas robiąc w powietrzu obrót. Cały czas nie dotykała ziemi, a jej rude loki wirowały razem z nią*

Frey

*śmiała się głośno i wesoło nie przestając jednak poruszać się w powietrzu i pląsać radośnie*

Frey

*cała spocona opadła na ziemię. Dyszała ciężko, lecz szczęście, które ją ogarniało dodawało jej sił. Postanowiła cos zjeść. Szła więc boso po mokrej łące, oprócz mokrych nóg miała jeszcze mokry cały dół sukni. Wyszła z łąki kierując się w stronę Świątyni*

Sir Keldorn

*gdy przeszli już karczmę, zauważył, że na jej tyłach stoją kosze na odpady. Jego oczy zaiskrzyły, a na ustach pojawił się szelmowski uśmiech..* - Wiesz Frey...*uśmiechnął się do niej* - Napewno myślisz co ja tam mam w tym zawiniątku... Niestety nie jest to prezent dla Ciebie...
- Nie wiem jak Ci to powiedzieć...Przypuśćmy, że tam znajduje się coś niemiłego o czym nie warto mówić...
- Podejdę do tamtych koszy i to tam wrzucę...Dobrze, a później zatańczymy...*roześmiał się*

Frey

- Dobrze *uśmiechnęła się do niego łagodnie, a potem puściła jego rękę i poszła w głąb łąki zauroczona jej porannym blaskiem. Postanowiła go nie pytać o zawiniątko*

Sir Keldorn

*gdy wyrzucił już zawiniątko i stanął na łące zdjął buty pozwalając aby rosa otuliła jego stopy. Podbiegł do Frey i uśmiechając się dworskim ukłonem zaprosił ją do tańca..* - Czy mogę prosić do tańca najpiękniejszą kobietę tego świata....?

Frey

- Spłoniła się lekko, a potem na niego spojrzała* - Nie jestem najpiękniejsza... *bąknęła cicho, ale rękę mu podała i dygnęła przy tym również*

Sir Keldorn

*ruszył z nią w taniec. Mogła poczuć, że dziś dużo lepiej tańczy. Wprost się unosi...Prowadził ją praktycznie po całej łące. Uśmiechając się przy tym...*

Frey

*przymknęła oczy i pozwoliła mu się prowadzić. Stąpała lekko, delikatnie stawiając stopy na mokrej trawie*