Świątynia Frey - Miejsce Wytchnienia i Odpoczynku

Frey

*również wzniosła kielich* - Za to, aby nasze następne dziecko przyszło na świat całe i zdrowe... *gdy to mówiła głos jej drżał, a w oczach stanęła łzy, żeby to ukryć szybko przystawiła kielich do ust i opróżniła prawie jednym chaustem*

Sir Keldorn

*również wypił wino jednym chaustem* - No to teraz owoca zjemy...*spojrzał na nią i zauważył załzawione oczy*

Frey

*poczuła na sobie jego wzrok i spuściła głowę udając, że miesza na talerzu*

Sir Keldorn

- Gronka nałożyć...*uśmiechnął się chcąc ją pocieszyć*
- Ja z chęcią zjem jabłko....i.... pomarańcze...*roześmiał się*

Frey

*kiwnęła głową na znak zgody, ale oczu na niego nie podniosła* - Nie powiedziałeś mi, co się stało, gdy straciłam przytomność wtedy na łące... *szepnęła cicho*

Sir Keldorn

*do jego oczu napłynęły łzy. Gdy spojrzał na nią po jego policzkach pociekły dwa strużki* - Myślałem, że odejdziesz nie wiedziałem co się dzieje...
- Wziąłem Cię na ręce i biegłem z Toba ile sił wołając medyka...dajcie medyka...
- Biegłem tak przez hol i zaniosłem Cię do pokoju...krwawiłaś...
- Przybiegła Siri i Jan...
- Później zjawił się medyk... co z Tobą robił nie wiem....
- Siedziłałem na w jadalni załamany...*otarł łzy*
- Po pewnym czasie przyszedł medyk i powiedziął mi, że żona będzie zdrowa i na dzieci przyjdzie jeszcze czas...Musi tylko odpoczywać i mam o nią dbać...
- Później do mnie doszło co mówił...*spojrzał na nią*

Frey

*podniosła głowę i spojrzała mu w oczy* - Jak to żona... To ty masz żonę...*zapytała zdziwona, nie za bardzo rozumiejąc o co chodzi*

Sir Keldorn

- Nie... on myślał, że jesteśmy małżeństwem...Dlatego tak do mnie powiedział...
- Nim ochłonąłem to go już nie było...*spojrzał na nią*

Frey

*uśmiechęła się na jego słowa, ale nic nie powiedziała*

Sir Keldorn

*spojrzał na nią* - Więc dzieci będziesz mogła jeszcze mieć...- Ile będziesz chciała...*uśmiechnął się* - To jaki owoc sobie życzysz...

Frey

*spojrzała na niego dziwnym wzrokiem* - Nie jestem głodna, ale napiła bym się jeszcze...

Sir Keldorn

-Oczywiście Frey już nalewam....*wziął butelkę z winem i nalał do kielichów*
- Dlaczego tak dziwinie na mnie spojrzałaś...

Frey

*na jego słowa szybko wbiła wzrok w talerz* - Nie nic.... *szepnęła krojąc sobie kawałek ciasta, którego w ogóle nie zamierzała zjeść* - Wydawało Ci się...

Sir Keldorn

- Skoro nie chcesz powiedzieć to niech tak będzie...*spojrzał na nią*
- No to się napijmy...Zdrowie Frey... Twoje zdrowie...*uśmiechnął się*

Frey

*uśmiechnęła się do niego, lecz w jej uśmiechu było więcej smutku niźli radości* - Nasze zdrowie Kel...