Świątynia Frey - Miejsce Wytchnienia i Odpoczynku

Frey

- Smacznego kochanie... *uśmiechnęła się czule do męża i chwyciwszy do ręki widelczyk zaczęła pałaszować pyszną rybę*

Sir Keldorn

*on również zaczął pałaszować rybkę popijając co jakiś czas winem i przegryzając chlebem*

Frey

*zaśmiała się radośnie i na budyń spojrzała, po czym na widelec go nabrała* - Za mało soczku... *zaśmiała się znowu* - Zaraz wracam tylko do kuchni po niego pójdę, a ty nie ruszaj się stąd... *zawołała ku drzwiom od kuchni zdążając*

Sir Keldorn

-A gdzie miałbym się udać...-Jem pyszną rybkę w pysznym towarzystwie...*zawołał za nią głośno*

Frey

*po chwili wróciła nic nie mówiąc, tylko soku sobie pełno na budyń nalała i zaczęła go jeść ze smakiem*

Sir Keldorn

*uśmiechnął się i zaczął jeść swój budyń*-Pyszne jadło...

Frey

*uśmiechnęła się do niego, lecz powiedzieć nic nie mogła, bo miała pełne usta budyniu*

Sir Keldorn

*uśmiechnął się i gdy miał buzię pełną budyniu zapytał*-Lubisz mnie...*wyseplenił przez zęby*

Frey

*spojrzała na niego i zachichotała* - Kofam... *wysepleniła z pełnymi ustami*

Sir Keldorn

*roześmiał się po cichu*-Pyfny ten bufyn...

Frey

*zachichotała na jego słowa* - Nfo... *przytaknęła z pełnymi ustami i w oczy mu głęboko spojrzała z miłością*

Sir Keldorn

*uśmiechnął się i jadł dalej*

Frey

*w końcu skończyła jeść budyń* - Mmm.... doskonały.... *zamruczała słodko*

Sir Keldorn

-Tak...*odparł gdy jeść go skończył*

Frey

*odsunęła pusty talerz* - To co teraz robimy?... *zapytała*