Świątynia Frey - Miejsce Wytchnienia i Odpoczynku

Ferin

* Uśmiechnął się smutno * Jeśli tak sobie życzysz... Powiedz tylko, kiedy mamy zamiar wyruszyć do Khazad-Dar.

Frey

- Nie teraz... *rzekła roztrzęsionym głosem* - Dziś mój mąż i ja jedziemy do Karmadur odwiedzić małą Siri... *powiedziała cichutko*- Powiem Ci niedługo, gdy sama ze sobą dojdę do ładu...

Ferin

Dobrze * Skinął głową * Bywaj Pani.. * Otwarł drzwi i wyszedł *

Frey

- Bywaj przjacielu... *rzekła za nim, a potem w oczy Keldorna spojrzała* - Jedziemy?... *zapytała cicho, nadal księgę w rękach ściskając*

Sir Keldorn

-Jeśli chcesz to możemy jechać...-Choć jak tak patrzę na Ciebie to myślę, że powinnaś odpocząć...-Wyjazd może poczekać...*spojrzał na nią*

Frey

*patrzyła na niego przez chwilę* - Przytul mnie, błagam Cię... *szepnęła w końcu*

Sir Keldorn

*podszedł do niej i odłożył na stół księgę, którą trzymała. Następnie objął ją i mocno do siebie przytulił*-Pojedziemy w najbliższym czasie...-Nie dziś...*dodał po chwili*

Frey

*czuła się wewnętrznie rozdygotana, chciało się jej krzyczeć z bólu, biec gdzieś, gdzie nikt jej nie znajdzie, lub iść bez celu póki nogi siłę będa miały, lecz nie mogła się ruszyć z miejsca. Była jak skamieniała, stała tylko i tuliła się do niego, lecz czuła, że z każdą chwilą siły coraz bardziej ją opuszczają*

Sir Keldorn

*widząc, że jest z nią naprawdę źle wziął ją na ręce, a księgę kazał Janowi schować i ruszył do sypialni*

Frey

*gdy wziął ją na ręce mocniej w dłoni ścinęła bransoletę, a ostre zapiecie wbiło się jej w skórę. Gdy szli krople krwi z jej dłoni znaczyły ich drogę*

Sir Keldorn

*weszli do jadalni trzymając się za ręce. Gdy zasiedli za stołem, zapytał z uśmiechem*-To co sobie dzisiaj zjemy...

Frey

*zastanowiła się chwilkę* - Może dziś zjemy coś z ryb... *uśmiechnęła się promiennie* - I budyń z soczkiem... *zatrzepotała zalotnie rzęsami*

Sir Keldorn

-Brzmi smacznie...*uśmiechnął się*-Ivonne podaj nam ryby z chlebem i budyń z sokiem...*zawołał w kierunku kuchni*

Ivonne

#pojawiła się po chwili z tacą pełną jedzenia i postawiła przed państwem wszystko czego chcieli, podała jeszcze wino i kielichy, po czym dyskretnie zniknęła w kuchi#

Sir Keldorn

*uśmiechnął się i rozłożył jadło, a następnie podał Freyjci. Gdy już wszystko było gotowe by się posilić powiedział*-Samcznego kochanie...-Pachnie i wygląda pysznie...