Świątynia Frey - Miejsce Wytchnienia i Odpoczynku

Frey

Gdy wychodzisz z szatni widzisz przed sobą wielkie dębowe drzwi z metalowymi okuciami, i choć wydają się strasznie ciężkie, to wystarczy je delikatnie pchnąć, aby stanęły przed tobą otworem. Wchodzisz więc do ogromej sali z mnóstwem okien, przez które wpada do sali światło. Rozglądasz się i widzisz, iż w sali mogą trenować nawet 3-4 pary jednocześnie. Cieszy Cię to, wszakże zawsze można coś ciekawego podpatrzyć. Pod ścianami stoją stoły, na których leży broń wszelkiego rodzaju, oraz zbroje i wszelkie dodatki do nich. Niedaleko stołów stoją wyściełane skórą krzesła. To na nich nauczyciel i uczeń mogą omówić w spokoju tok treningu lub po prostu porozmawiać. Na końcu sali stoi kilka manekinów do samotnej nauki fechtunku, a niedaleko nich zawieszono tarcze do treningów z kuszą lub łukiem oraz stoi kilka pni drzew do treningów z toporami.
Cała sala mimo swego ogromu nie sprawia przytłaczającego wrażenia, a wręcz odwrotnie. Światło, które wpada przez duże witrażowe okna sprawia, że sala wydaje się jasna i kolorowa, a możliwość różnorodności treningu oraz to, że może tam przebywać kilka osób naraz powodują, że nikt nie czuje się tutaj samotny...

Frey

*stanęła przed drzwiami i zaśmiała się* - Zamknij oczy... *gdy to zrobił złapała go delikatnie za rękę i wprowadziła do środka* - Teraz możesz je otworzyć... *rzekła radośnie* - I co podoba Ci się... *zapytała trochę zdenerwowana*

Frey

*gdy już wszystko obejrzeli, poczuli się zmęczenia, a gdy zauważyli, że na dworze zapadł zmrok podążyli do sypialni Frey*

Frey

*gdy weszli do środka zalała ich ogromna ilość światła wpadająca przez duże okna* - No i jak Ci się podoba sala... *spojrzał na niego uważnie*

Sir Keldorn

*zobaczyła, że jego oczy zapłoneły, a na twarzy pojawił się uśmiech jak u młego dziecka. Wybiegł na środek sali ciągnąc za soba Frey..* - Ona jest piękna Frey... Cudowna... Fantastyczna....*spojrzał na nią* - Jest taka jak Ty... Piękna... *roześmiał się*

Frey

*spojrzała na niego, a jej oczy zaiskrzyły* - To może mały trening.. *zaśmiała się radośnie*

Sir Keldorn

- Oczywiście Frey... Z największą przyjemnością...*roześmiał się*

Frey

*pociągnęła go w kierunku jedego ze stołów, na którym leżała różnej maści broń* - Wybierz sobie coś... *uśmiechnęła się do niego, a sama zabrała ze stołu dwa jednoręczne miecze* - Tak, te będą dla mnie dobre... *wyważyła je w rękch* - Idealne...

Sir Keldorn

*zauważył dwie dębowe pałki. Wziął je do dłoni..* - Te będą najlepsze na garbowanie skóry... *roześmiał się *

Frey

- Kto kogo wygarbuje to się jeszcze okaże... *zaśmiała się i złapawszy mocno oba miecze obróciła nimi młynka w dłoniach* - Muszę Cię ostrzec, że zawsze walczyłam dwoma mieczmi, więc możesz już czuć się pokonany... *dodała radośnie i podążyła w kierunku środka sali, cały czas mając jednak Kela na oku*

Sir Keldorn

*roześmiał się na jej słowa. Stanął na środku sali i złożył pokłon swojemu dzisiejszemu przeciwnikowi*

Frey

*ona również skłoniła się jemu, lecz wzroku z niego nie spuściła. Potem mocno chwyciwszy miecz przyjęła postawę gotową do walki*

Sir Keldorn

*spojrzał na nią* - Uśmiechnij się Frey...*powiedział to i ruszył na nią wywijając pałkami*

Frey

- Na uśmiech będzie czas, gdy Cię do ziemi znowu przygniotę... *zachichotała cicho, a potem widząc jego atak cofnęła się lekko i jeden miecz bardziej do siebie zbliżyła, czekając na dalszą cześć tego, co zamierzał zrobić*

Sir Keldorn

- Widzę, że Panna dziś nie w humorze... No cóż to czas to naprawić....*uśmiechnął się i udeżył pałkami w miecz, tak że znalazł się w ich środku. Poczuła jak dłoń się jej wykręca*