Świątynia Frey - Miejsce Wytchnienia i Odpoczynku

Vereena

Witaj *spostrzegła mężczyznę. Podparła brodę dłonią.* Kiepsko wyglądasz *zauważyła z pewnym zdziwieniem, wpatrując się w niego.* Chyba że alkohol mi wzrok odebrał... *mruknęła i westchnęła ciężko.* Moja głowa... *jęknęła.*

Ferin

* Uśmiechnął się sięgając po porcję pieczeni. Włożył kawałek do ust i przełknął. Dostrzegając, że Czarodziejka przygląda się mu badawczo zapytał z dziwnym uśmiechem na twarzy* Asz tak źle?

Vereena

Źle *odparła.* Nie wiem jednak, czy z tobą, czy ze mną. *Zaśmiała się i odwróciła wzrok, coby nie wpatrywać się w niego zbyt natarczywie. Ponownie zajęła się trzymanym w dłoni kawałkiem chleba.*

Ferin

Obawiam się nie niewiele pamiętam z wczorajszej.. * Szukał odpowiedniego słowa * ..uroczystości * Dokończył. Westchnął głośnio i nalał sobie do kielicha wina *

Vereena

*Pokiwała głową ze zrozumieniem i nalała sobie wody. Upiła kilka łyków, po czym zaczęła się zastanawiać.* Samą ceremonię pamiętam... Za cholerę jednak nie mogę sobie przypomnieć, co było potem.

Ferin

* Wziął spory łyk i skrzywił się, mimo że wino było przednie. Zatrzymał swój wzrok na jeszcze płonącym ognisku. Powstał i przeciągnął się zostawiawiając niedopite wino * Trzeba mi będzie się wykąpać.. * Rzekł do Vereeny i ruszył niespiesznie w stronę świątyni *

Vereena

Zatem do zobaczenia innym razem *skinęła głową w stronę mężczyzny, żegnając go i znów naciągnęła kocyk na ramiona. Choć wcale nie było tak zimno, zaczęła lekko drżeć.*

Ferin

* Dotarł na polanę. Wrócił na swoje miejsce przy stole i wypił szybko kielich wina * Wszystko w porządku? * Spytał zatroskany dojrzawszy drżenie kobiety *

Arthas Lionheart

*na polane powoli wszedł elf w swoim starym zielono-brunatnym płaszczu,Miał spuszczoną głowe i troszke smutny wyraz twarzy*
-Witajcie...
*powiedział po czym zajoł wolne miejsce przy stole*

Ferin

* Skłonił głowę elfowi, nie odrywając jednak wzroku od Vereeny *

Tyrion

*Pomiedzy odglasami biesiady dalo sie slyszec rytmiczny stukot. Ktos pewnym i zdecydowanym krokiem zblizal sie w strone polany. Chwile pozniej od strony swiatyni wylonila sie jasnoglowa postac w dlugim, czarnym jak noc plaszczu. Mial surowy wyraz twarzy. jego spojrzenie obieglo biesiadnikow w posrod ktorych rozpoznal dawnych braci i siostry. Na jego twarze pojawil sie demoniczny usmiech poczym jego wargi rozchylily sie by moc cos powiedziec
-Witam wszystkich
*Skinal glowa poczymskierowal swe kroki ku beczce z winem

Nergleth Von Diesel

Zmaterializował się na polanie. Kiedy zobaczył kilka postaci, podszedł bliżej. Ukłonił się i rzekł:
-Witajcie ponownie. Dziękuję za zaproszenie. Mam nadzieję, że jeszcze nie raz i nie dwa będzie nam dane wypić razem beczkę miodu i pobajdurzyć przy ogniu. Wybaczcie, ale na mnie czas. Ogień wzywa.
Po tych słowach zniknął w oparach czarnego dymu.

Tyrion

*Inkwizytor stanowczym krokiem podchodzi do Bogini poczym kleka w uklonie u jej stop z twarza skierowano do ziemi
-Zawsze do twych uslug Pani

Vereena

Nic mi nie będzie *odparła Ferinowi i uśmiechnęła sie blado. Skończywszy trzymany w dłoni kawałek chleba, niespiesznie popijała z pucharu wodę. Przyglądała się osobom przewijającym się przez polanę, które poruszały się zdecydowanie za szybko jak na jej obecne możliwości. Pomyślała, że nie trzeba było tyle pić. Zaraz jednak odrzuciła tę myśl, gdyż jej się nie podobała.* Wkrótce dojdę do siebie *mruknęła i zaśmiała się.*

Ferin

* Skinął głową, choć słowa czarodziejki nie przekonały go do końca. Wachał się chwilę, lecz wkrótce odezwał się * Nie wiem czy to odpowiednia chwila.. ale... Mówiłaś, że zajmujesz się wyrabianiem mikstur... * Zaczął niepewnie * I.. * Westchnął * Potrzebne mi jest roślina zwana Czarnym Lotosem.