Świątynia Frey - Miejsce Wytchnienia i Odpoczynku

Frey

- To ty się tutaj rozejrzyj, a ja idę tam... *wskazała ręką kilka straganów obok* - Zobaczę za materiałami... *uśmiechnęła się do męża i poszła w tłum. Po chwili już jej nie było widać*

Sir Keldorn

-Cała Freyjcia...*pomyślał wiedząc, że nie zna tutejszych straganów i mając nadzieje, że się nie zgubi. Gdy zapłacił za narzędzia kazał sługom przynieść je do stolarni, a sam udał się rozglądnąć co gdzie można kupić i zobaczyć*

Frey

*chodziła pomiędzy straganami, coraz bardziej oddalając się od Keldorna, tu kupiła szary materiał na grube koszule, tu piękny muślin na suknie, a tam kilka łokci miękkiego materiału na ubranka dla Stogusia. W końcu znalazła się na samym końcu rynku, gdzie sprzedawano kwiaty. Po kilku słowach zamienionych z chłopką kupiła piękny bukiet herbacianych róż. Dopiero po chwili zorientowała się, że ma tego tyle, że sama się ze wszystkim nie zabierze, stała więc i bezradnie rozglądała się po rynku*

Sir Keldorn

*chodził od straganu do straganu. Przy jednym się zatrzymał gdyż miał piękne wstążki i broszki do włosów. Bardzo mu się spodobały i kupił kilka broszek pięknie zdobionych, jak i wstążek do włosów dla Frey*

Frey

*stała tak przez chwilę i rozglądała się bezradnie, gdy nagle coś przykłuło jej uwagę. Zostawiła wszystkie pakunki pod opieką straganiarki dając jej kilka monet za fatygę i ruszyła w kierunu straganu z rzeczami. Po chwili oglądała cudownie wyszyte spodnie ze skóry w komplecie z dubletem, a wszystko to w brązowym kolorze. Obszycia spodni złotą nitką były zadziwiająco misternie zrobione, tak samo dublet. Stała tak więc i przyglądała się kompletowi, już sobie wyobrażając w nim Keldorna*

Sir Keldorn

*przechodząc obok następnego straganu zobaczył damski kapelusz. Na letnią gorącą pogodę. Był tak cudny, że nie potrafił się oprzeć. Wykonany był ze sztywnego białego materiału, wyszywany kolorowymi nićmi z ozdobami kwiecistymi*-Tak Freyjcia pięknie będzie w nim wyglądać...*po chwili kapelusz był już zapakowany w jego dłoniach*

Frey

*długo się nie zastanawiała, zapłaciła elfowi za spodnie i dublet, a potem dokupiła od niego jeszcze pas ze skóry wężowca oraz cudownie zdobione sztylety z kości kikimory oraz nowy jaszczur pięknie zdobny na jego miecz. Kazała to wszystko sobie zapakować i wziąwszy wszystko pod pachę ruszyła do następnego straganu. Na kolejnym zakupiła miękkie myśliwskie buty dla niego oraz mocne rękawice ze skóry złotego smoka ozdabiane drogocennymi kamieniami* - Idealne dla władcy... *ucieszyła się i ruszyła dalej. Szła i szła kupując coraz to nowe rzeczy, aż nic nie widząc nagle na kogoś wpadła* - Jak chodzisz... *krzyknęła, gdy się zachwiała i upadła na ziemię, a pakunki rozsypały się po ziemi, lecz gdy oczy podniosła zobaczyła stojącego nad sobą.... Keldorna*

Sir Keldorn

*roześmiał się i pomógł jej wstać*-To jest właśnie żona wojownika i władcy...-Za to ją kocham...*krzyknął głośno, a następnie pozbierał jej i swoje pakunki*

Frey

*zarumieniła się lekko i wstała z ziemi suknię z pyłu otrzepując* - Ale to nie wszystko... *przyznała się cichutko*

Sir Keldorn

*spojrzał na nią ze zdziwieniem w oczach*-Ale ja już chyba więcej nie pomieszczę...-Ale spróbujemy coś wymyśleć...-Prowadź więc żono ma...*roześmiał się*

Frey

*zaśmiała się i powiodła go pomiędzy straganami, aż w końcu stanęła koło jednego z nich i pakunki mu pokazała* - To reszta... *zarumieniła się znowu*

Sir Keldorn

*spojrzał na to co już miał i na to co miał zabrać, a później na Freyjcię*-Tak...*powiedział i zaczął układać pakunki. Po chwili był ładnie ułożone dwa stosy pakunków, które sznurkiem przewiązał. Jeden był spory, a drugi niewielki*-Więc ja biorę ten duży, a Ty ten mały...*spojrzał na nią dumny ze swojego dzieła*

Frey

*spojrzała najpierw na swego męża, potem na jego dzieło, a na końcu westchnęła z podziwem* - I cóż ja bym bez Ciebie zrobiła?... *zapytała retorycznie, robiąc do niego słodkie oczka, po czym wzięła mniejszy pakunek* - No to chyba czas wracać... *zaśmiała się radośnie*

Sir Keldorn

-Zawstydzasz mnie moje słońce...*powiedział to do niej z zaczerwienieniem*-Tak możemy wracać...*załadował na siebie duży pakunek*-To chodźmy...-Przejście dla Pani...*krzyknął donośnym głosem i w jednej chwili tłum się rozstąpił robiąc im przejście*-Proszę kochanie teraz już iść możemy...

Frey

*zarumieniła się, gdy tłum się rozstąpił, a wszyscy przyglądali się jej uważnie* - To było niepotrzebne... *szepnęła zarzenowanym głosikiem, choć jego reakcja obudziła w niej dziwne motylki w brzuchu. Wydawał się jej teraz taki władczy i męski, że aż sobie westchnęła w duchu, po czym ruszyła przed siebie pakunek dźwigając*