Świątynia Frey - Miejsce Wytchnienia i Odpoczynku

Frey

*spojrzała w oczy Keldorna* Ufam mu, jeśli mówi, żebyśmy to zrobili to zróbmy to *nadal mocno trzymała jego silne ramiona*

Siringa

* Spojrzała na boginię* - Nic nie wiecie...On..On ją zabił! * krzyknęła przerażona i jednocześnie zrozpaczona po stracie córki* - Nie pokonacie go tak..

Frey

*wpatrywała się chwile w Keldorna, a potem szepnęła do siostry* Nie bój się oni nam pomogą *znowu spojrzała na Keldorna, a potem na Hannibala* On jest niebezpieczny, czy na pewno sobie z nim poradzicie...

Hannibal

*Obejrzał się w strone Boginii *Pani jesteśmy bardzo zmeczeni a moc nasza słabnie, ten potwor jest silniejszy niz myślałem, stracilem duzo sił*

Frey

*bogini puściła Keldorna i wstawszy chwiejnym krokiem podeszła do nekromanty* Więc co robimy *spojrzała na niego w ufnością, lecz w jej oczach czaił się strach*

Hannibal

*Pozostała jeszcze nam modltwa *Mowiac to wpatrywał się w Keldorna.

Hannibal

*Frey pora iść się połozyć, poźna juz godzina.Jutro zajmiemy sie demonem*Chwycił Frey, zaniósł Ją do pokuju nr.5. Ułożył delikatnie na łozu i powiedział. Spij Moja Droga bede czuwał dotad az pokonamy potwora. *Nie obawiając się na zadne okoliczności wypatrywał ranka*

Siringa

* Widząc wychodzącego Hannibala z Frey usiadła przy stole by odpocząć. Spojrzała na swe ramię. Bolało ją strasznie i było zakrwawione. Zerwała ostrożnie rękaw, zaciskając zęby z bólu. Wyciągnęła z torby czysty opatrunek i zawinęła nieco niezdarnie ranę. Gdy skończyła oparła się o ścianę oddychając ciężko*

Sir Keldorn

*Keldorn szybko podszedł do Siringi, z torby wyjął bandaże, zdjął założony przez Siringę opatrunek i sam sprawną ręką założył jej nowy, następnię delikatnie wziął ja w ramiona i zaniósł ją do pokoju nr2, tam delikatnie położył ją na łożu.* - Tobie też przyda się odpoczynek, śpij spokojnie, ja będę w pobliżu i co jakiś czas będę sprawdzał czy Wasz sen jest spokojny - *powiedział i delikatnie zamknął drzwi, następnie udał się w kierunku pokoju nr5 aby spotkać się z Hannibalem i omówić z nim co dalej czynić*

Sir Keldorn

*Idąc korytarzem do pokoju nr5 zastanawiał się czy aby napewno demona nie można było mieczem pokonać, gdyż słyszał już wiele opowieśći, w których miecz był ostatnią deską ratunku w walce z demonami*

Frey

#jak co rano karczmarz otwarł drzwi swego przybytku, starł stoły i pozamiatał podłogę, potem wytoczył kilka beczek wina, a gdy wszystko było już gotowe usiadł za szynkwasem i zajął się czyszczeniem kielichów#

Frey

#karczmarz od samego rana też miał pełne ręce roboty, szorował całą karczmę na błysk, potem wystawił najlepsze trunki, na sam koniec zaś otwarł szeroko drzwi karczmy i zasiadł za szynkwasem czyszcząc każdy kielich po kolei#

Ferin

* Pchnął drzwi i wszedł do środka. Gości było niewielu, toteż jego obecność wzbudziła pewne zainteresowanie. Ferin posłał gniewne spojrzenie, napitemu już od rana, grubemu mężczyźnie. Ten na dłuższą chwilę odwrócił wzrok, ale po jakimś czasie znów zaczął się przyglądać jasnowłosemu * Okowity, jeśli łaska * Powiedział kładąc monety tuż przy dłoni karczmarza * I informacji *Uśmiechnął się* Jakie wieści?

Frey

#karczmarz uśmiechnął się na widok znajomej twarzy i podziękował za pomoc skinieniem głowy# - Witaj panie, miło mi Cię znowu widzieć, a co do informacji to wiele ich i wszystkie radosne... #dodał wesoło podając okowitę zacnemu gościowi# - Pytaj, a ja postaram się odpowiedzieć na wszystkie... #zachęcił Dowódcę uśmiechem na pyzatej twarzy#

Ferin

Co z Panią? * Zapytał krzywiąc się po łyku dawno nie pitego trunku * I co nowego w naszych stronach? Wszakrze nie było mnie sporo czasu..